Witajcie! :)
No i dzisiaj czas na denko. Wielkość nie jest jakaś powalająca, ale jestem zadowolona ze zużyć, ponieważ pojawiły się produkty, które zużycie było naprawdę mozolne i cieszę się, że dobiły już dna. Jeśli jesteście ciekawe to też tam się znalazło to zapraszam dalej :)
W końcu zużyłam największe rozczarowanie tego roku, czyli czekoladowy peeling Organic Shop, taki bubel, że w głowie się nie mieści, na sam koniec pojawiło się u mnie uczulenie, całkowicie odradzam i zapraszam Was na recenzję. Kolejnym produktem jest żel Korres, który polubiłam, ale ze względu na cenę raczej do niego nie wrócę (recenzja). Kolejnym produktem, z którego nie do końca jestem zadowolona to Biovax złota maska, no niestety obciąża mi włosy, ale jeśli chcecie o niej poczytać to, zapraszam (klik). No i zwykły zmywacz do paznokci z witaminą F, całkiem niezły, kosztuje grosze, czasami po niego sięgam.
Małe masełko karmelizowane jabłko TBS, przepiękny zapach i świetne właściwości jak na te masła przystało. Na początku używałam głównie na dłonie, potem jednak na całe ciało. Kolejny produkt TBS, czyli peeling cukrowy masło shea, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył przyzwoitym zdzieraniem i delikatnym nienachalnym zapachem. Małą wersję dostałam i w sumie chętnie sięgnęłabym po dużą. Całkiem wydajny. Balsam TBS, z którym długo się męczyłam. Ostatecznie zużyła go moja mama. Pod koniec produkt nie chciał wyjść z pompki i trzeba było rozciąć opakowanie. Straciłam do niego cierpliwość. Więcej poczytacie tutaj. Woda termalna Uriage pojawia się co jakiś czas w denkach, jest niezastąpionym produktem jak dla mnie. Mam już kolejne opakowanie i używam z przyjemnością.
Płyn dwufazowy Garnier naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył, bo chociaż eyeliner Benefit był taki sobie to nie można mu odmówić trwałości i intensywnej czerni, ten produkt radził sobie z nim bez problemu. Jednak ma jakiś taki nieprzyjemny jak dla mnie zapach i raczej do niego nie wrócę. Krem pod oczy Palmer's był całkiem okej, ale bez szału, poczytacie o nim tutaj. Maskara deBBY była taka sobie i nie wrócę już do niej. Jeśli chcecie się dowiedzieć jak się u mnie sprawdziła to zapraszam na recenzję. Gimme Brow Benefit to zdecydowanie mój ulubiony produkt do brwi, myślę nad ponownym jego zakupem przy przypływie gotówki, naprawdę warto w niego zainwestować, nie będziecie zawiedzione. Zapraszam na recenzję. Ostatni produkt, czyli Merz Spezial to suplement, który zaczęłam brać w grudniu i myślę, że na dniach pojawi się jego opinia, powiem tylko, że jestem zadowolona z efektów.
I zostały nam praktycznie same próbki. Pojawiają się także kule do kąpieli The Secret Soap Store, które bardzo fajnie pachną i umilają kąpiel, jednak zdecydowanie bardziej wolę coś co daje pianę. jedna miniaturka zasługuje na wyróżnienie, czyli Clinique Overnight Mask, która naprawdę genialnie nawilża skórę, chętnie sięgnę po pełnowymiarowe opakowanie.
Uff i to już wszystko. Miałyście któryś z tych produktów? A może polecacie coś czym mogłabym je zamienić? Czekam na Wasze komentarze, buziaki! :*