maja 29, 2018

Ulubieńcy ostatnich miesięcy

Cześć, dzień dobry!
Ale mnie tutaj dawno nie było. Bardzo różne czynniki się na to złożyły, a ja absolutnie nie chcę się tłumaczyć, bo każdy ma w swoim życiu lepsze i gorsze momenty w życiu. Ostatni rok natomiast należał to tych zdecydowanie gorszych. Wróciłam, bo czułam taką potrzebę. Poza tym mam MASĘ produktów, które aż się proszą o podzielenie się z Wami co o nich sądzę. Wróciłam, bo ostatnią zainspirowana filmikami Tati (kilk) postanowiłam zrobić porządki i właśnie chcę się z Wam podzielić co moim zdaniem jest genialne, a co jest kompletną porażką. Na pewno pojawią się posty 3x Tak/Nie czy też kosmetyczne porażki. 

Nie mniej chcę Was przywitać pozytywnym akcentem, więc zaczniemy sobie od ulubieńców. Będą to produkty, które ostatnio używałam bardzo często. Są tutaj nowsze rzeczy, jak i starsze, które wielokrotnie się u mnie pojawiały. Jeśli jesteście ciekawe co ostatnio się u mnie sprawdziło i polecam to zapraszam dalej. 


Oczywiście jak to u mnie mało tej pielęgnacji włosów, ale to dlatego, że mało jest produktów, które mogę polecić z czystym sumieniem. Szampon Schwarzkopf z serii Beology dla włosów elektryzujących się jest naprawdę bardzo dobry. Przede wszystkim zauważyłam, że faktycznie nie mam już takiego problemu z odstającymi kosmykami. Poza tym pięknie pachnie i jest bardzo wydajny. Myślę, że napiszę Wam jeszcze o tych produktach, bo mam chyba wszystkie produkty z gamy, a na pewno większość.


Kolejnym produktem, a w zasadzie produktami, są kosmetyki szczecińskiej marki Manufaktura Lawenda (klik). Przetestowałam zdecydowaną większość ich produktów i naprawdę mogę Wam je z czystym sumieniem polecić. Przede wszystkim są to produkty naturalne do pielęgnacji ciała, które zawierają w składzie mnóstwo olejów, pielęgnują skórę i jej nie przesuszają. Zobaczycie w denku, że zużyłam ich bardzo dużo i kolejne stoją w łazience. Dodatkowym plusem jest to, że jak na produkty naturalne są naprawdę przystępne cenowo, bo najwięcej zapłacicie za świecę sojową, która kosztuje 50 zł. No i nie można im odmówić rewelacyjnego zapachu i uczucia jak przy aromaterapii. 


Jesli chodzi o pielęgnację twarzy to przez ostatnie miesiące bardzo w nią zainwestowałam, dalej nie jest tak jak chciałabym, żeby było, ale te produkty wyjątkowo przypadły mi do gustu. Pierwszy z nich to tradycyjny krem Clinique Moisture Surge, który jest bardzo lekki i dobrze nawilża. Bardzo lubię używać go rano pod makijaż, bo mam wrażenie, że wszystko ładnie ze sobą współgra i moja twarz w ciągu dnia nie ma tendencji do takiego świecenia się jak zwykle. Oczywiście to też zależy od podkładu jaki użyję. Drugim produktem jest serum Estee Lauder Advance Night Repair, możecie sobie pomyśleć, że jestem nienormalna i za wcześnie na takie produkty, ale ja wolę zapobiegać niż leczyć zmarszczki. Bardzo lubię to serum, także od czasu do czasu przed makijażem. Bardzo dobrze nawilża, delikatnie się klei, ale nie jest to coś co mi bardzo przeszkadza, zwłaszcza w pielęgnacji wieczornej. Napiszę o nim więcej jeśli chcecie, bo dawno nie miałam serum, które faktycznie by działało i dawało coś dobrego mojej skórze. Coś co pokochała moja skóra pod oczami to płatki pod oczy Petitfee Black&Gold Hydrogel Eye Patch, które działają rewelacyjnie. Ładnie nawilżają skórę pod oczami, ale przede wszystkim rozjaśniają zasinienia pod oczami i to bardzo widocznie. Moim zdaniem jest to must have przed jakimś weselem czy inną imprezą. Tylko polecam zamawiać ze strony jolse.com, bo na polskich stronach są bardzo drogie, a tam kosztują 10$. Co innego dać za nie ok. 40 zł a co innego prawie 100. Ostatnim produktem są płatki złuszczające Neogen, OMG! Ten produkt jest rewelacyjny. Są to bardzo mocno nasączone esencją płatki, które dokładnie złuszczają martw naskórek. Mają kieszonkę, do której można włożyć palce co bardzo ułatwia aplikację. Z jednej strony jest część złuszczająca, z drugiej masująca i łagodząca. Dla mnie rewelacja, zwłaszcza że przywykłam do używania peelingów enzymatycznych, na które trzeba mieć zdecydowanie więcej czasu, więc czasem po prostu sięgam po te płatki i jestem bardzo zadowolona. 


Perfumy to u mnie temat trudny, zwłaszcza że nie lubię mocnych, ciężkich zapachów, a już o tej porze roku tym bardziej. Kiedy czuję na kimś np. Chanel Madmoiselle zaczyna boleć mnie głowa i robi mi się słabo. Wolę zapachy świeże, wesołe i nieprzytłaczające.Pierwszy z nich to mój zeszłoroczny ulubieniec, czyli Salvatore Ferregamo Signorina in fiore. Zapach bardzo lekki, kwiatowy, ale z wyczuciem. Nienawidzę zapachu piżma, który znajduje się w tych perfumach, ale w ogóle go nie czuję co zaznaczam na duży plus. Jedyne co mi się nie podoba to to, że na mnie krótko się utrzymują, ale jest to woda toaletowa, więc nie mam też z tym takiego problemu. Druga woda toaletowa to mój niedawny nabytek, czyli Issey Miyake. Nie ma on jakiejś specjalnej nazwy, przynajmniej nie zauważyłam. Jest to zapach świeży, również kwiatowy, który kojarzy mi się z małymi perfumami, które przywiozłam sobie z Paryża, kiedy byłam w pierwszej liceum. Niesamowicie mi się podoba i wydaje mi się, że do mnie pasuje. Nie każdemu się spodoba, ale jeśli tak jak ja wolicie świeże zapachy to warto zwrócić na niego uwagę. 


Cienie Anastasia Beverly Hills ciekawiły mnie od dawna, ale dopiero kiedy zobaczyłam paletkę Soft Glam moje serce zabiło mocniej i postanowiłam ją sobie sprawić. Ta paleta jest genialna, cienie są mocno na pigmentowane, bardzo dobrze się blendują i sama praca z nią to przyjemność. Jedyne co mnie denerwuje to welurowe opakowanie, które strasznie się brudzi, ale można to przeżyć. Nie mogło tu zabraknąć mojego starego ulubieńca, czyli rozświetlacz MySecret Princess Dream, używam go bardzo często i jest on na pewno w moim TOP 5 rozświetlaczy jak nie TOP 3, jak dla mnie rewelacja, piękna mocna tafla i zachęcająca cena, tutaj wszystko gra w tym produkcie. Zaskoczeniem dla mnie był sypki puder MAC Prep+Prime, który jest rewelacyjny dla cery mieszanej i tłustej. Bardzo dobrze trzyma makijaż w ryzach i na długie godziny matuje skórę, co jako posiadaczka cery mieszanej bardzo sobie cenie. Trzeba z nim uważać, bo może bielić, ale według mnie jest warty swojej ceny. Nie wiem czy zastąpi mi Laurę Mercier, ale jest tego bardzo bliski. 


Jednak największym zaskoczeniem jest dla mnie UD All Nighter Makeup Setting Spray, który naprawdę działa. Faktycznie przedłuża trwałość makijażu, delikatnie ściąga pudrowość, ale co najważniejsze nie muszę się martwić o jakiś uszczerbek w mojej tapecie. Jeśli szykujecie się na jakiejś wesele w te upały to zdecydowanie Wam się sprawdzi. Jest to produkt drogi, ale należy do tych które są warte swojej ceny, żadna inna mgiełka do tej pory nie przedłużała mi trwałości makijażu, jak na razie ta wymiata! Jak dla mnie pigmenty z Inglota to istne cudeńko, ale te z kolekcji JLo X Inglot są rewelacyjne. Mam kolor Ethereal, który jest różem opalizującym raz na złoto, raz trochę na zieleń, bardzo unikatowy moim zdaniem produkt. Oczywiście moim stałym ulubieńcem jest pigment nr 14, najlepszy na co dzień to rozświetlania wewnętrznego kącika. Jakiś czas temu bardzo polubiłam się z pomadą Benefit Ka-Brow! nr 5. Jest ciemna, ale chłodna i idealnie nadaje się w tym momencie do koloru moich włosów. Dodatkowo to nie jest taka zwykła pomada, bo na brwiach zostawia pudrowy efekt. 



Ostatnimi produktami są pomadki. Jak na mnie są to wyjątkowo kolory neutralne, wpadające trochę w róż czy też nie. Pierwszy ulubieniec to pomadka GR Sheer&Shine, która daje delikatny kolor i bardzo ładnie nawilża. Jest to produkt z tych "moje usta, ale lepsze". Idealna na lato, bo zawiera również SPF 25. Niby niewiele, ale zawsze to jakaś ochrona również dla naszych ust. Kolejny produkt to matowa pomadka Rimmel 200 Pink Blink, która bardzo mnie zaskoczyła, ponieważ ma rewelacyjny kolor, a do tego naprawdę komfortowo się ją nosi i jest trwała. Jeśli poszukujecie dobrej drogeryjnej pomadki warto zwrócić się w stronę szafy Rimmel. Ostatnia to Kat von D Everlasting LL o nazwie Lolita II. Piękny lekko ceglany kolor, który idealnie gra z moją karnacją i pasuje to wszystkich ciepłych makijażu oka. Nosiłam ją bardzo często zimą, ale myślę, że teraz też będę bardzo często po nią sięgać. Również jest trwała, ale przede wszystkim moje serce skradł ten kolor. 




I to już wszyscy ulubieńcy z ostatnich miesięcy. Co u Was słychać? Co Was ostatnio zachwyciło i możecie polecić? Jacy są Wasi ulubieńcy, zwłaszcza w tych ciepłych dniach? Może znacie coś z moich produktów? 

Piszcie koniecznie,
buziaki! :*

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. To prawda, na tę porę roku nadaje się idealnie :D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Powiem Ci w sekrecie, że zmniejszyło mi pierwsze zmarszczki na czole :D będę za nim tęsknić jak się skończy :(

      Usuń
  3. Paleta Soft Glam ogromnie mnie kusi i coraz mocniej rozważam jej zakup! Z Kat Von D też bardzo polubiłam ich płynne szminki, ale ja stawiam na Lolitę w jej pierwotnej wersji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się na nią zdecydujesz to na pewno będziesz zadowolona :) Piękna paleta i jedna z niewielu gdzie używam wszystkich kolorów. Miałam wziąć klasyczną Lolitę, ale pani w Sephorze się pomyliła i w sumie nie żałuję, bo to piękny kolor :)

      Usuń
  4. Ciekawe kosmetyki. Niestety nie uzywalam zadnego z nich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam serdecznie coś sobie sprawdzić :) Coś może szczególnie Cię zainteresowało?

      Usuń

Copyright © 2014 U Vajlet , Blogger