września 02, 2015

Lirene Beauty Collection, peelingi do ciała

Witajcie! :)
Załatwiłam część spraw, które miałam do załatwienia. Jeszcze jutro czeka mnie latanie, ale lubię jak się coś dzieje i jest dużo do robienia. Pod koniec września czeka mnie leżenie, więc im teraz więcej zrobię tym będę bardziej szczęśliwa. Tak myślałam, że może jakoś pod koniec miesiąca jako taki post nastrojony na jesień pokażę Wam listę moich chciejstw, bo jest tego trochę, ale zwykle są to dość przydatne rzeczy, których brakuje w mojej szafie bądź kosmetyczce, czy takie typowe gadżety, które myślałam, żeby umieścić w pokoju, bo cały czas szukam na niego dobrego rozwiązania. 

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją nowych, jak mi się wydaje, peelingów z Lirene. W mojej łazience gości teraz drugi w użyciu, ale już mam o nich wyrobioną opinię. Czy każdy jest taki sam? Czy warto je kupić? Zapraszam do czytania :)


 Cechy wspólne:
  • opakowanie
  • pojemność 200 ml
  • cena 14,99, ja kupiłam w promocji za 10,99
  • nie zawierają parafiny co mnie bardzo cieszy, bo nie lubię lepkiej warstwy, którą ona pozostawia
  • oba zawierają dość duże drobinki o tej samej mocy ścierania



WERSJA GREJPFRUTOWA:

Pojawiła się już w denku, bo stwierdziłam, że ten zużyję jako pierwszy. Skończył się po dwóch tygodniach chyba. Fakt, że latem częściej sięgam po peeling niż w innych porach roku, bo chcę, żeby ciało było gładkie. Pachnie średnio, nie jest to może chemiczny grejpfrut, ale nie jest to również tai soczysty owoc jakiego bym się spodziewała, taki ot aromat grejpfruta. Ściera średnio, nie jest to peeling dla fanek mocnego zdzierania. Całkiem przyjemny, ale szału na mnie nie zrobił. O zniewalająco gładkiej skórze można zapomnieć. Nie oczekiwałam wiadomo działania antycellulitowego, ale chociażby trochę gładszej skóry, no cóż, przeliczyłam się. Do tej wersji na pewno nie wrócę.



WERSJA MANGO:

Peeling, który obecnie stoi pod prysznicem i używam go z przyjemnością. Wersja zapachowa zdecydowanie bardziej udana niż grejpfrut. Pachnie słodkim mango, więc jeszcze na końcówkę lata jak znalazł. Wydaje mi się, że zdecydowanie lepiej masuje skórę niż tamten, chociaż mają taki sam poziom zdzierana. Faktycznie czuć nawilżenie, skóra jest gładka i przyjemna w dotyku co było bardzo miłym zaskoczeniem dla mnie po zużyciu tamtej. Czuć to jak zmywacie go ze skóry czy też wykonujecie masaż. O ujędrnianiu oczywiście nie ma mowy, bo od tego cą ćwiczenia, które znowu zaczynam wdrażać. Jeśli chodzi o wydajność to podobna jak w przypadku poprzednika.





Znacie już te peelingi? Co sądzicie? Jakie polecacie?
Buziaki! :*

6 komentarzy:

  1. Nie znam tych peelingów, ale uwielbiam mango to znaczy jego aromat w kosmetykach więc myślę, że będąc w drogerii przyjrzę się mu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię Lirene więc prawdopodobnie skuszę się raczej na mango! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam swojego ulubieńca, a właściwie ulubieńców od Farmony. Ale z tej serii kusi mnie kokos w sumie, chociaż obawiam się czy zapach nie jest zbyt chemiczny :D Grejpfruta bym raczej nie kupiłam bo nie przepadam za nim ogólnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam, ale wersję mango mogłabym mieć, lubię takie nuty zapachowe :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 U Vajlet , Blogger