września 06, 2016

Projekt denko #6

Witajcie! :)
Mam dzisiaj dla Was denko z dwóch miesięcy. Jakoś w lipcu przez to, że było zimno to zużywanie szło mi tak sobie. Zdecydowanie bardziej skupiłam się na makijażu, malowaniu siebie i koleżanek. Jeśli któraś się zgodzi to może zrobię makijaż na modelce. Jestem samoukiem, a jak już się od kogoś uczę to są to dziewczyny z YouTube. Mniejsza z tym, dzisiaj czas na denko, bo dawno go nie było. Jestem z siebie dumna, bo dużo tym razem pielęgnacji twarzy.


Jakiś czas temu pisałam Wam, że miałam obsesję na punkcie mango i w sumie dalej mam. Nie mogłam sobie odmówić też żelu pod prysznic Orginal Source o zapachu mango. Wiecie te żele nie są jakieś rewelacyjne, ale pachną wręcz obłędnie, więc od czasu do czasu można się skusić. Co do żelu do golenia Gilette to u mnie zmieniają się tylko wersje zapachowe, zależy jaka zostanie w sklepie albo jaka jest w promocji. Lubię je, chociaż zmieniłabym na coś innego, ale nie wiem na co. Polecacie coś? Kolejnym produktem do mycia jest Organique Shower Jelly, która pachnie przepięknie, dodaje energii rano. Nie umiem odpowiedzieć jaki to zapach, ale jest piękny. Dobrze myje i ten akurat nie przesusza skóry. Konsystencja galaretki jest bardzo miłą odskocznią od normalnych żeli pod prysznic. Jeśli chodzi o nawilżenie pod prysznicem to bardzo fajnie sprawdził się olejek Evree Fruit. Chociaż powiem Wam, że chyba bardziej wolę ten pierwszy olejek. Nie wiem, ogólnie nie widzę bardzo dużej różnicy w nawilżeniu między tymi wszystkimi olejkami. Teraz mam coś innego, ale napiszę o tym w ulubieńcach albo gdzieś po drodze. 


Jak przychodzi lato, znaczy wiadomo już go prawie nie ma, to zawsze sięgam po balsamy brązujące, bo przy mojej jasnej karnacji ciężko się opala, bardzo łatwo o poparzenia, mimo filtrów, więc raczej unikam słońca. Balsam brązujący Perfecta bardzo dobrze się u mnie sprawdził, już po pierwszym użyciu dawał ładną, głęboką opaleniznę, a po dwóch aplikacjach mogłam zapomnieć na kilka dni o ponownej aplikacji. Nie wiem czy go wycofali, ale nie mogłam go znaleźć, jak gdzieś dorwiecie to bierzcie śmiało. Kolejnym produktem jest krem do rąk Douglas Home Spa mleczko bambusowe i jagody goi. Bardzo fajny, lekki krem, idealny do torebki, żeby nawilżyć sobie dłonie w ciągu dnia. Nie klei się, szybko wchłania i całkiem dobrze nawilża. Do ciała równie dobrze służyło mi masło shea Organique o zapachu truskawki i guawy. Pachnie wręcz obłędnie, bardzo dobrze nawilża i odżywia. Zazwyczaj stosowałam na bardzo przesuszone partie ciała. Produkt jest bardzo wydajny.


Wpadło też tutaj kilka produktów do włosów. Pierwszy to szampon Ice cream marki Inebrya. Był on z dodatkiem keratyny i strasznie obciążał moje włosy, zużyłam go do mycia pędzli gdzie sprawdził się okej. Powrotów nie przewiduję. Odżywka regenerująca z Pat&Rub bardzo fajna, ale marka oficjalnie przestała istnieć. Znajdziecie ją teraz jako Naturativ. Maska L'biotica Biovax pojawia się u mnie raz na jakiś czas w różnych wersjach, tym razem przeciw wypadaniu włosów. Nie zauważyłam efektu jaki dawała kiedyś, wątpię, że do niej wrócę. Kupię pewnie inne. 


Trochę w tym miesiącu wpadło produktów do twarzy. Pierwszy z nich to żel do mycia twarzy The Body Shop Seaweed, który bardzo dobrze oczyszczał skórę i dodatkowo ją chłodził, podczas gorących dni był naprawdę wybawieniem. Kolejny produkt to tonik Iwostin Senitia, który idealnie nadaje się dla takiej podrażnionej cery, delikatnej, na którą trzeba uważać. Kolejnym produktem jest serum Extrait Divin od L'Occitane, które pięknie nawilża, wygładza skórę, rozświetla i wydobywa taki wewnętrzny blask. Jak dla mnie rewelacja, niestety cena powala na kolana i raczej już go nie kupię. Jednak jeśli macie budżet to warto się nim zainteresować. Kolejny to miniaturka kremu Estee Lauder Revitalazing Supreme czy jakoś tak, ale wersja pod oczy, naprawdę bardzo fajny krem tylko nie rozumiem poco w środku te drobinki. Niestety przebijają przez korektor co mi się nie podoba. Ostatnim produktem z pielęgnacji twarzy jest krem TBS Oils of life wersja bardziej bogata, bardzo nawilżająca i na lato trochę za ciężka dla mojej skóry, bo w ciągu dnia podkład się na nim ślizgał, a nałożony na noc miałam wrażenie, że nie wchłania się całkowicie, zdecydowanie bardziej nadaje się na te chłodniejsze miesiące. 


Wróciłam do mojego ulubionego, skutecznego suplementu czyli Merz Special. Jeśli zastanawiacie się czy kupić to śmiało mogę Wam polecić. Nie dość, że działa to jeszcze jest smaczny, nie to co np. Skrzypowita, która smakuje surowymi ziemniakami. Zużyłam prawie do cna olejek z Clarins Instant Light Lip Comfort Oil, dłuższej nazwy mieć nie może? Pisałam o nim tutaj. Jest to fajny, przyjemny gadżet, ale nie coś co porwało mnie na tyle, żeby był stale w mojej pielęgnacji ust. To samo tyczy się pomadki Balea, której opakowanie pozostawia wiele do życzenia. Działanie przeciętne, na poziomie pomadki Nivea. Powrotów nie przewiduję. 



Wpadło do denka też trochę kolorówki. Mało, ale to zawsze coś, poza tym kolorówka jest po to, żeby jej używać, a nie zużywać, tak mówią :)
Pierwszy produkt to Browliner z Golden Rose, który bardzo przypadł mi do gustu, tylko najpierw trzeba nauczyć się z nim pracować, jest bardzo trwały, ale wymaga precyzji. Niestety mi wysechł nim zdążyłam go zużyć. Szkoda, ale no cóż, to nie jest taki duży wydatek. Nie wiem czy do niego wrócę, bo chyba jednak wolę cienie, ale to się jeszcze okaże. Kolejnym produktem jest korektor rozświetlający z Wibo, który na początku mi się nie podobał, wydawał mi się taki ciemny, ale potem polubiliśmy się, jednak jeśli macie do wyboru to skierujcie się w stronę szafy Essence po korektor Stay Natural. Ten jest fajny, ładnie rozświetla, ale też cudów nie robi. Ostatnim produktem jest nowy tusz L'Oreal False Lash Wings Sculpt, z którym na początku również się nie lubiłam. Jest to tusz pogrubiający, dający efekt sztucznych, gdzie u mnie sklejał rzęsy i wyglądał strasznie, dopiero przy kresce na oku prezentował się ładnie. Potem zaczął mi się podobać i chyba kupię go jeszcze raz, żeby przekonać się jaka jest nasza relacja. 


I to już wszystkie zużycia z dwóch miesięcy. Nie jest tego powalająco dużo, ale też nie jest tego jakoś mało. Jestem zadowolona, ale czuję, że wrześniowe denko będzie spore w końcu. 

Znacie coś z moich zużyć? A może czymś Was zainteresowałam? A może odpuściłyście czegoś zakup. Piszcie koniecznie.
Buziaki! :*

9 komentarzy:

  1. Znam tylko żel Orginal Source, pomadkę Balea przetestowałabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to jest średnia, więc nie wiem czy warto ;)

      Usuń
  2. znam tylko olejek evree i był taki ooo - na włosy okej do olejowania, ale do ciała wolę masła i balsamy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak? Ja latem zdecydowanie częściej sięgam po olejki, bo mam wrażenie, że masła mi spływają ze skóry, nawet nocą ;/

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ja też :) Testuję coraz więcej produktów i jestem oczarowana.

      Usuń
  4. Organique widzę lubi nas doprowadzać do zachwytów nad zapachami ich produktów :D Miałam kiedyś maskę do włosów winogronową i o boże ten zapach <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, przecież one pachną bosko <3 wersja winogronowa do ciała to jedna z moich ulubionych :)

      Usuń
  5. Z Twojego denka znam tylko ten tusz do rzęs :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 U Vajlet , Blogger