września 30, 2016

theBalm róż Balm Beach

Witajcie! :)
To już ostatnie dni wolnego, ponieważ od poniedziałku czas wrócić na uczelnię. Jak widzę swój plan jestem trochę załamana, gdyż cóż.. czeka mnie znowu siedzenie od rana do wieczora na uczelni, a raczej nikt tego nie lubi. Już skończyłam narzekać. Mam nadzieję, że szybko przyjdą moje książki, bo chciałabym je jednak przeczytać w weekend. Chyba zrobię Wam taki post o książkach, co Wy na to? :)

Kiedyś byłam ogromną zwolenniczką różu, nakładałam go na potęgę i miałam policzki niczym zdrowa polska dziewczyna, a tak naprawdę jak sobie teraz tym pomyślę to stosowałam draping nim jeszcze stał się popularny :D Oto efekty:


Dramat, prawda? Ale widzicie te kości jarzmowe? Cudo! Nie wiem gdzie są teraz. Cóż, zdjęcie było robione jak miałam 17 lat, więc moje pojęcie o makijażu było znikome i wtedy nie wiedziałam o czymś takim jak strefa urodowa na YouTube. 

Dzisiaj mam dla Was produkt, który jest idealny wręcz jeśli zaczynacie swoją przygodę z makijażem i macie ciężką rękę tak jak ja kiedyś do róży. Mowa o najnowszym produkcie theBalm, czyli różu Balm Beach. 


OD PRODUCENTA:
Balm Beach to wysokonapigmentowany róż do policzków, który pozostawia satynowo matowe wykończenie. Odporny na ścieranie, utrzymuje się na twarzy cały dzień. Zamknięty w retro pudełeczku z lusterkiem. Kosmetyk wyprodukowany w USA.


Produkt jest zamknięty w kartonowym opakowaniu utrzymanym w stylistyce retro jak przystało na theBalm. Mnie się ogólnie bardzo podobają ich opakowania. W środku umieszczone zostało lusterko. 


Róż wygląda przepięknie, kojarzy mi się właśnie z wakacjami, ciepłą plażą i opalenizną, której mi w tym roku słońce poskąpiło, w zasadzie jak co roku. Kolor jest nieoczywisty według mnie, bo jest w nim róż, trochę brązu i można się doszukać także koralu. Jest to zdecydowanie ciepły odcień, ale raczej z tych bezpiecznych. Nie mogę się zgodzić z producentem, że jest on jakoś wybitnie napigmentowany, ponieważ musiałam go dwa razy nakładać na dłoń, żeby uzyskać kolor, który będzie widoczny jakkolwiek na zdjęciach. Pod tym względem jestem trochę zawiedziona, ponieważ wszyscy zawsze mówią jak bardzo napigmentowane są róże tej marki. Przez to też nałożony z bronzerem ginie gdzieś na twarzy, trzeba mieć to na uwadze.

Co do utrzymywania się to faktycznie trzyma się na buzi, a jestem osobą, która często dotyka twarzy, której na twarzy ogólnie produkty średnio się utrzymują. Ten wytrzymuje kilka ładnych godzin, nie powiedziałabym, że od rana do wieczora, ale dla mnie trwałość jest satysfakcjonująca. Ten róż ma coś w sobie, że chętnie po niego sięgam. 






Wierzcie mi, że wcale go sobie nie żałowałam, w rzeczywistości widać go bardzo dokładnie na twarzy. Szkoda, że na zdjęciach tego tak nie widać. Dodaje takiej świeżości cerze, pięknie wygląda. Jest nienachalny i powiedziałabym, że ma matowe wykończenie, nie satynowe. Na pewno będę go używać, Znajdziecie go w drogeriach internetowych. Kosztuje 59,90 zł. 

A Wam jak się podoba? Jakie róże polecacie? Znacie ten?
Buziaki i udanego weekendu! :*

2 komentarze:

  1. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze go nie ma w mojej kolekcji! Jestem ogromną miłośniczką róży theBalm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dlatego, że niedawno wyszedł, całkiem fajny produkt :D

      Usuń

Copyright © 2014 U Vajlet , Blogger