października 04, 2016

Projekt denko #7

Dzień dobry!
Cóż, wakacje się już skończyły i czas wrócić do obowiązków. Już chyba kiedyś Wam wspominałam, że semestr jesienny jest zawsze dla mnie ciężki, ale mam tym razem w głowie tyle pomysłów, że jeśli pogoda (mówię całkiem poważnie) mi na to pozwoli to mam nadzieję, że uda mi się je zrealizować. Mam w planach post o tym, żeby nie przespać jesieni. Poopowiadam Wam trochę co zamierzam robić :) Dzisiaj mam dla Was denko, muszę przyznać, że jak na tylko miesiąc to jest całkiem zacne i jestem zadowolona, oby październikowe było równie udane. Jeśli jesteście ciekawe co tam się tym razem zużyło to zapraszam dalej.



Pierwszym produktem jest szampon John Frieda brilliant Brunette do włosów ciemnych, który według mnie jest świetnym szamponem, który rewelacyjnie doczyszcza włosy, odżywia je i faktycznie po zużyciu opakowania widzę różnicę w kolorze włosów, jest bardziej głęboki niż wcześniej, mam kolejną butelkę tego produktu. Odżywka YR odbudowująca włosy znalazła się w ostatnich ulubieńcach i bardzo ją Wam polecam. Jest tania, bardzo ładnie wygładza włosy i pomaga w ich rozczesywaniu, widać po niej, że są nawilżone. Jak jeszcze będę miała okazję to się skuszę. Ostatnim już produktem jest suchy szampon Batiste, do którego jeszcze wrócę. W awaryjnych sytuacjach zawsze ratuje, chociaż tak naprawdę ostatnio rzadko go używam, wolę jednak po prostu umyć włosy, ale kiedy naprawdę nie mam czasu ratuje tyłek.


Jeśli chodzi o produkty do twarzy to tutaj pojawia się płyn micelarny z olejkiem Garnier, który jest rewelacyjny, w tym momencie mam kolejną butelkę, radzi sobie z każdym makijażem, nie powoduje, że czujecie taką mgłę na oczach, dodatkowo ma bardzo dużą pojemność i nie jest drogi, polecam. Kolejny produkt to woda różana Make Me Bio, jest to pierwszy produkt tej marki jaki testuję i nie wiem czy się skuszę na coś jeszcze. Woda była okej, miała bardzo dobry atomizer, który się nie zacinał, ale też nie pryskał jakimiś wielkimi kroplami tylko idealną mgiełką, pachniał różaną marmoladą, wolałabym jednak, żeby pachniał różami. Przyjemny produkt, krzywdy mi nie zrobił, ale też nic mi nie urwał. Nie był drogi, więc można spróbować, ale głównie ze względu na zapach raczej już do niego nie wrócę. Udało mi się zużyć maseczkę rozjaśniającą z witaminą C ECOreceptura by Stara Mydlarnia, co za długa nazwa. Nie mniej jest to bardzo dobra maseczka, która była dla mnie ratunkiem po wielu całonocnych imprezach, gdzie skóra była zmęczona, szara, odwodniona. Dodawała jej blasku, ożywiała, nawilżała, nie było to nawilżenie zwalające z nóg, ale po użyciu kremu nawilżającego starczało, żeby skóra poczuła się lepiej i doznała ulgi. Do tego jest to bardzo wydajna maseczka i nie aż tak droga, z tego co pamiętam to ok. 30-40 zł, ja Wam ją polecam. Nie wiem czy wrócę, bo jest tyle maseczek do wypróbowania, ale jeśli nie znacie to warto spróbować. Ostatnim produktem do pielęgnacji twarzy jest krem L'Occitane z 5% masła shea. Bardzo mocno nawilżający krem, który w tym gorącym okresie stosowałam raczej na noc, bo pod makijaż się nie nadawał, wręcz zjeżdżał ze skóry. Natomiast myślę, że w tych chłodniejszych miesiącach dla skóry mieszanej jak najbardziej, a dla niejednej posiadaczki skóry suchej może być wybawieniem. Może jednak zapychać. Mnie tego nie zrobił, ale moja siostra ma ten sam typ skóry i jej to zrobił, więc radziłabym zachować ostrożność. Muszę przyznać, że mimo wysokiej ceny jest bardzo wydajny. 


Żel pod prysznic TBS Pinita Colada przenosi na egzotyczne wyspy swoim zapachem. Faktycznie pachnie jak kokos i ananas, chociaż myślę, że ten drugi bardziej przeważa. Przyjemny żel pod prysznic, ale raczej już do żadnego nie wrócę, być może przy jakiś zakupach w TBS, kiedy będzie jakaś korzystna promocja, ale na tę chwilę w zupełności zadowalają mnie te dostępne w drogerii. Kolejny produkt to krem do stóp TBS Hemp Foot Protector, który starczył mi na bardzo długo, miał zbitą konsystencję i bardzo dobrze nawilżał, faktycznie widziałam po nim różnicę. W tym momencie mam za dużo produktów do stóp i na razie do niego nie wrócę, ale w przyszłości może się skuszę ponownie. Skończył mi się zapach, który zawsze będzie mi się kojarzył z tymi wakacjami, zarówno bardzo pozytywnie, jak i depresyjnie. Jest to limitowany zapach z zeszłego roku, czyli Escada Turquoise Summer. Dawno żadne perfumy nie zebrały tyle komplementów co te, zarówno od kobiet jak i mężczyzn. Dostaniecie je jeszcze gdzieś w internecie, ale z powodu tego jak mi się kojarzą raczej do nich nie wrócę, poszukam czegoś innego. Nie mniej zapach bardzo słodki, ale nie zbyt słodki, kojarzy mi się właśnie z gorącą plażą i wakacjami. Poczytajcie o nim nim po niego sięgniecie, bo jedni go bardzo lubią inni . 


Mam kilka próbek, wszystkie były fajnymi produktami, ale z pewnością wrócę do olejku L'Occitane, jest to bardzo drogi produkt, ale na chłodnie dni jakie już w zasadzie są idealnie się nada. Jeśli chodzi o Biodermę to już klasyk, będę do niej wracać, ale pewnie w tych małych opakowaniach, bo niestety Garnier jeszcze nie wymyślił, żeby zrobić miniaturki swoich miceli. Co do toniku TBS to fajny, ale nic mi nie urwało, więc raczej nie kupię pełnowymiarowego produktu. Na podróże bardzo dobre opcje. 


Pierwszy produkt to baza rozświetlająca L'Oreal Lumi Magique, dawała bardzo ładny efekt rozświetlenia, jednak mam wrażenie, że nałożona na twarz traciła pod innymi produktami, za to mieszana z podkładami sprawdzała się rewelacyjnie. Nie wiem czy do niej wrócę, mam ochotę przetestować inne bazy.Ta jest warta uwagi, nie zapchała mnie, krzywdy nie zrobiła, a podkład wymieszany z nią wyglądał pięknie. Kolejny produkt to jedna z moich ulubionych maskar, czyli Eveline Volumix Fiberlast, o której pisałam tutaj. Bardzo ładnie rozdziela rzęsy, podkręca i dodaje im objętości, do tego jest bardzo trwała i kosztuje ok. 15 zł., więc nawet kiedy nie ma promocji można ją kupić bez obciążania portfela. Kolejnym produktem jest L'Oreal Brow Artist Plumper, czyli żel do brwi, który całkiem lubię, jednak teraz szukam czegoś co utrzyma moje długie, niesforne włoski w ryzach, a niestety ten produkt nie spełnia zadania w tej kwestii, za to ma bardzo ładny kolor i nadaje się do podkreślania bujnych brwi jak do ich wykończenia jeśli nie macie z nimi większego problemu. Kolejnym produktem jest korektor rozświetlający L'Oreal Lumi Magique 2 Medium o bardziej różowym kolorze, który bardzo lubię, natomiast na razie mi się znudził, to było moje czwarte opakowanie, poszukam czegośy
 innego, ale polecam i wrócę do niego jeszcze. Pięknie rozświetla spojrzenie. Musiały się tutaj znaleźć bibułki matujące, to z Wibo są bardzo fajne, zaraz skończę kolejne opakowanie. Produkt, którego nie polecam to płatki na nos Beauty Formulas Tea Tree, nie zauważyłam jakiegoś spektakularnego działania, a przed nałożeniem zawsze oczyszczam skórę i pory wręcz proszą się, żeby wyciągnąć z nich to świństwo. Jeśli szukacie fajny płatków na nos to te z Cettua są lepsze.

I to już koniec denka. Znacie coś z tych produktów? Lubicie, nie lubicie? Co Wam się udało zużyć, może coś polecacie? :)
Buziaki! :*

2 komentarze:

  1. Muszę kiedys wypróbowac te bibułki matujące z Wibo :)
    Suchy szampon z Batiste to mój ulubieniec :) teraz miałam Isanę i się chowa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę dorwać jakiś krem z witaminą C, bo polecana jest a nigdy nie używałam :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 U Vajlet , Blogger