września 24, 2014

Ziaja, brązujący balsam relaksujący.

Witajcie kochane.
Mam nadzieję, że taka zmiana za bardzo Wam nie przeszkadza, ale no niestety musiałam to zrobić, bo nie jestem informatykiem, poszukam sobie jakiś kursów na projektowanie chyba.

Dzisiaj mam dla Was recenzję produktu, który jeszcze jakiś czas temu nazwałabym bublem, ale nauczyłam się go używać i jestem zadowolona z efektów, zapraszam dalej.

OD PRODUCENTA:

Sposób użycia: 
Balsam rozprowadzić równomiernie na skórze stosując mniejszą ilość preparatu na łokciach i kolanach. Po każdej aplikacji umyć ręce. Do chwili wchłonięcia preparatu unikać kontaktu z ubraniem. Opalenizna pojawia się po 3-4 godzinach. Balsam stosować codziennie do momentu uzyskania optymalnego koloru. 

Działanie brązujące, aktywny kompleks brązujący.
Nadaje skórze równomierny odcień opalenizny bez narażania jej na szkodliwe działanie promieni słonecznych.

Aktywna pielęgnacja, witamina E, prowitamina B5.


  • Intensywnie nawilża naskórek oraz zwiększa zdolność do zatrzymywania wody.
  • Chroni przed działaniem wolnych rodników odpowiedzialnych za starzenie się skóry.
  • Łagodzi podrażnienia i likwiduje uczucie szorstkości.
  • Wyraźnie wygładza i uelastycznia skórę.
Produkt zamknięty jest w wygodnej butelce charakterystycznej dla Ziaji. Co mnie zdziwiło można go postawić na zakrętce co znaczy, że może nie będę się tak denerwować kiedy będzie się kończył.  W butelce mieści się 300 ml, a kosztuje wydaje mi się ok. 15 zł. Zapach jest raczej średni, a raczej w kierunku mało przyjemnego, coś ma z orzecha, ale bardzo gorzkiego.


Kupiłam go już dawno temu, chyba w zeszłym roku, ale jedna próba, smugi i się zniechęciłam. Znalazłam go ostatnio, a że moja środziemnomorsko-polska opalenizna już zeszła stwierdziłam, że nie będę ludzi na fitnessie czy siłowni straszyć białymi nogami. 
Zaczęłam używać go inaczej, w mniejszej ilości, a wcześniej przede wszystkim odpowiednio przygotowałam skórę. Porządnie go wsmarowałam, odczekałam trochę i poszłam spać, bo używam go na noc. Na stopach zobaczyłam smugi, ale to z mojej własnej winy, bo na reszcie ciała nie było ani jednej! Dla mnie jest to prawdziwy sukces, bo jest ze mnie straszna niezdara. Używałam go 4-5 dni pod rząd na wieczór i mogłam się cieszyć ładną opalenizną, nie była ona pomarańczowa, tylko właśnie zdrowa złotawa. Do tego skóra jest po nim fajnie nawilżona i gładka. Nie zauważyłam łagodzenia podrażnień, ale tych ostatnio nie miałam. Nie zauważyłam też uelastycznienia czy ujędrnienia, które obiecuje nam producent, ale najważniejsze, czyli opalenizna bardzo mi się podoba. Co jeszcze jest ważne rano nie czułam jakiegoś przeszkadzającego zapachu, w zasadzie to nie czułam nic. 




Skład:

Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Grycerin, Isopropyl Mystrate, Glyceryl Streate, PEG- 100 Stearate, Dihydroxyacetone, Cetyl Alcohol, Dimethicone, Propylene Glycol, Amber (Succinum) Extract, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Glycyne Soja (Soybean) Oil, Archis Hypogaea (Peanut) Oil, Juglans Regia (Walnut) Shell Extract, Sodium Acrylate/Sodium Acrylatedimethyl Taurate. Copolymer, Isohexadecane, Polisorbate 80, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Benzyl Alcohol, Parfum (Fragrance).


Podsumowując za tę cenę i efekt jestem bardzo zadowolona z tego produktu i serdecznie polecam go Wam przetestować. Pewnie do niego wrócę, ale w międzyczasie może będę stosować jakieś nowe balsamy brązujące, bo jestem ciekawa czegoś nowego.

A Wam co się sprawdziło? Co polecacie? Buziaki! :*

No i serdecznie zapraszam na rozdanie: KLIK

4 komentarze:

  1. Ja używam balsamów Perfekty zwykle, czasem Dove. Batdzo lubiłam Garniera, ale jakoś go ostatnio nie widzę na sklepowych półkach. Co do Ziai dużo osób ją chwali, ale sporo też gani. Za to pewnie, że trzeba się przyłożyć do aplikacji, żeby nie było smug. Muszę sama kiedyś wypróbować ten produkt i ocenić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że będzie dużo gorzej z jego aplikacją, ale wcale nie jest aż tak trudno :) Właśnie słyszałam, że dużo osób chwali sobie Dove, ale za to narzeka na zapach, o reszcie niestety nie słyszałam.

      Usuń
  2. Nie stosowałam jeszcze takiego typu produktu. Być może wypróbuję niebawem na moje białe nogi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba go wypróbuję :-)
    ja lubię Lirene <3 ten kawowy i Dove też :-)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 U Vajlet , Blogger