listopada 29, 2016

♣ Ulubieńcy listopada

Witajcie! :)
Nie mogę uwierzyć, że już Wam przedstawiam ulubieńców listopada. Zaraz Święta, Sylwester i Nowy Rok no i oczywiście ulubieńcy roku 2016. Także sobie myślę, że nie będę Was już męczyć z ulubieńcami grudnia. Mam dla Was do pokazania kilka naprawdę fajnych produktów, niektóre z nich są nowe, do niektórych wróciłam, a niektóre odgrzebałam z czeluści mojej szafeczki makijażowej. Jeśli jesteście ciekawe co bardzo mi się sprawdziło w tym miesiącu to zapraszam dalej.


Pierwsze to dwa nowe produkty w mojej pielęgnacji twarzy, czyli Ogranique Basic Cleaner face gel i mild tonic. Jak na razie uwielbiam ten żel do twarzy zwłaszcza z silikonową myją. Dokładnie oczyszcza, ale sam jest przy tym delikatny, nie podrażnia i przede wszystkim nie wysusza co w tym sezonie jest bardzo ważne. Bardzo serdecznie Wam polecam. Tonik jest produktem fajnym, który dopełnia działanie żelu. Pięknie pachnie, zresztą tak jak żel, delikatnie nawilża, ale przede wszystkim odświeża i przywraca równowagę skórze. 


Kolejny produkt to maseczka, która nie raz uratowała moją piekącą twarz. Wiecie, jesienią swojej twarzy nie oszczędzam, tym bardziej, że ona lubi sprawiać mi psikusy - serum z kwasem, myjka silikonowa czy tonik z kwasem to produkty na porządku dziennym u mnie, a i czasem na krem muszę uważać, żeby nie obciążył mi skóry. Wtedy na ratunek przychodzi maseczka Skin79 Rose Waterfull Mask, czyli nic innego jak wodna maseczka nawilżająca, którą przez jej formułę możecie spokojnie nakładać na już zaaplikowany lżejszy krem na noc. Ja tak robiłam i to jak ona koi skórę to jest cud. Nie ma może jakiegoś długofalowego działania, ale na pewno nawilża i rozjaśnia skórę, może jeszcze Wam więcej o niej napiszę. No i czas na mój hicior, czyli Hagi Cosmetics naturalny cytrusowy scrub z olejem konopnym i macadamia. To jest cudo, ostatnio najlepszy peeling jaki miałam okazję stosować, oczywiście nie wliczamy tu peelingu kawowego. Niesamowicie złuszcza skórę, ale także ją pielęgnuje, a po zastosowaniu tego produktu na skórze zostaje przyjemna nawilżająca warstewka. Jeśli jeszcze nie znacie tej polskiej marki to serdecznie Wam polecam. Ja ten produkt kupiłam ze zniżką 40% i zapłaciłam jakieś śmieszne pieniądze ok. 17 zł. Za tę jakość to jak za darmo.  


Tak jak Wam wspomniałam wygrzebałam z czeluści szufladek produkty, które dawniej używałam i cieszę się, że to zrobiłam, bo przypomniałam sobie jak bardzo je lubię. Pierwsze dwa produkty, które służyły mi pod makijaż to Golden Rose Highliter nr 1, który daje bardzo ładne rozświetlenie i zdrowy blask jak na kremowy produkty przystało oraz bazę z Catrice Prime and Fine Beautyfying Primer (klik), która dopełniała efekt rozświetlenia. Moja skóra przy użyciu tych produktów wydawała się być taka bardziej idealna, na pewno biła zdrowym blaskiem. Kolejny produkt, który utrzymywał efekt rozświetlenia to krem BB Skin79 (klik), który pięknie wyrównuje koloryt i dodaje blasku skórze. W recenzji przeczytacie o nim więcej. Kolejny produkt to puder bambusowy Ecocera i tutaj mimo, że jest to fajny produkt to mam zastrzeżenie, bo przepięknie wygładza skórę, matuje ją, ale niestety nie na długo, a producent nazwał ten produkt absorbent sebum, niestety pic na wodę fotomontaż. Niemniej uwielbiam go właśnie za to wygładzenie jakie daje skórze i że dokładnie utrwala podkład. Ostatni już produkt to taki niepozorny kompakt z The Body Shop'u, czyli Honey Bronze w numerze 1, który kupiłam za 1/3 ceny, kiedy trwała jakaś wyprzedaż. Przepięknie, naturalnie wygląda na policzkach, powinien się sprawdzić przede wszystkim u bladolicych, jeśli wszystkie bronzery są dla Was za ciemne to ten powinien być remedium na Wasze męki, gorąco polecam!

I to już wszyscy ulubieńcy listopada. Znacie coś z moich? Lubicie? Nie lubicie? Jacy byli Wasi ulubieńcy? Piszcie koniecznie :)

Buziaki!:*

6 komentarzy:

Copyright © 2014 U Vajlet , Blogger