lipca 01, 2017

Denko 4 #2017

Cześć! :)
I już kolejny miesiąc, naprawdę nie wiem kiedy to zleciało, więc czas na denko i na ulubieńców. Nie wiedziałam od czego zacząć, ale chęć pozbycia się już śmieci zdecydowała, że denko będzie pierwszym wpisem, same rozumiecie. Jeśli jesteście ciekawe co tam trafiło ostatnio do śmieci to zapraszam dalej :)



Pierwszym produktem jest szampon do włosów L'Oreal Professionel Vitamino Color, o którym pisałam tutaj. Bardzo fajny szampon, ale zdecydowanie dla włosów zniszczonych, bo pod koniec opakowania zaczął mi bardzo obciążać włosy, przez co szybciej się przetłuszczały. O suchym szamponie Batiste chyba nie trzeba nic więcej pisać, niezastąpiony przy wypadkach awaryjnych. Lakier do włosów Taft to bardzo przyjemny produkt do codziennego stosowania, ponieważ utrwala, ale nie robi hełmu z włosów i da się go bardzo łatwo wyczesać. 


Żel do golenia Gilette to chyba mój ulubiony, wróciłam do niego po tym jak dostałam wysypki od używania odżywki do depilacji. Nigdy więcej.. a na pewno nie tej z Kallos'a. Bardzo lubię ten produkt, zazwyczaj wybieram wersję do skóry wrażliwej. Kolejna butelka stoi już w łazience. St. Tropez Gradual Tan to mój ulubiony jak dotąd samoopalacz, na początku się nie lubiliśmy, bo nie wiedziałam jak go używać, a potem się nauczyłam i daje najpiękniejszą, zdrową opaleniznę bez plam jak po gorących wakacjach. Drogi i niestety niewydajny, ale podejrzewam, że jakbym od początku wiedziała jak go używać to starczyłby mi na dłużej. Na pewno jeszcze się spotkamy. Żel do higieny intymnej Sylveco był bardzo dobrym żelem, z dobrym składem, niestety kompletnie niewydajny. Nie powiem Wam na ile mi starczył, ale nie na długo, no i oczywiście trzeba było dopłacić za dobry skład, także jeśli jesteście zwolenniczkami naturalnej pielęgnacji to polecam, a jeśli jest Wam wszystko jedno to nie wiem czy jest sens kupować, nie mniej był to dobry produkt. 


W końcu zużyłam żel do mycia twarzy Organique (klik) i chociaż bardzo go lubiłam to cieszę się, że mogę spróbować w końcu czegoś innego, chociaż jak mam być szczera to chyba trochę za nim tęsknię. Olejek Isana jest niezastąpiony do mycia gąbeczek do makijażu (klik), polecam serdecznie. Zużyłam także TBS Camomile Silky Cleansing Oil, który bardzo lubię, byłą to moja druga butelka i czasem jak nie wiem co mam wypróbować to sobie wracam do tego produktu, bo dobrzy zmywa makijaż, nie wysusza skóry i nie powoduje przetłuszczania się skóry. 


Zapomniałam dodać na poprzednich zdjęciach, ale w użyciu jest jeszcze aloesowo - ziołowe mydło Hagi Cosmetics, które szczerze mówiąc jest takie sobie, bo mam wrażenie, że jednak wysusza skórę i raczej już do niego nie wrócę. Mam jeszcze dwa mydła tej marki, mam nadzieję jednak, że się sprawdzą lepiej. W końcu zużyłam konturówkę do ust Essence Cute Pink (klik) wydaje mi się, że jeszcze w starej wersji, bo jeśli mnie pamięć nie myli to teraz jest inna formuła.  Zużyłam także krem BB Skin79 (klik), który lubiłam, ale moim zdaniem znacznie lepiej sprawdzi się do cery suchej czy dojrzałej niż do mieszanej, dlatego też do niego nie wrócę, bo dla mnie bywał czasem za ciężki. Maskara Lancome (klik) była rewelacyjna, niestety bardzo szybko wyschła, bo chyba już po dwóch miesiącach, dlatego wątpię, żebym do niej wróciła, chociaż sprawdziła mi się bardzo dobrze i była bardzo trwała. 


A oto moje wyrzutki. O maskarze Eveline po prostu zapomniałam, lubiłam ją, ale jakoś tak po tę z Lancome sięgałam częściej. Korektor Astor Perfect Stay był okropny, może nie tak okropny jak kamuflaż z Catrice, ale blisko, ważył się nakładany na inne produkty, podkreślał niedoskonałości, wysuszał i po prostu wyglądał źle. Wyrzucam Top Mat Semilac, ponieważ nie powodował matowienia wszystkich lakierów tylko niektórych, natomiast ten nowszy współgra ładnie ze wszystkimi, dlatego zwalniam miejsce i się go pozbywam. Ostatnim produktem, który wyrzucam jest naturalny dezodorant Purite, który już stracił ważność, ale gorzej, że w ogóle na mnie nie działał, nawet w miesiące, gdzie było zimno. Do tego swoje kosztuje, dlatego na pewno do niego nie wrócę, skoro nie chronił wcale przed niczym.


Zmiękczające plastry na pięty L'Biotica to genialny produkt! Bardzo ładnie zmiękcza skórę na piętach i widocznie ją wygładza, jeśli macie przed sobą jakąś większą okazję i wiecie, że będziecie miały buty z odkrytymi piętami to jak najbardziej polecam. Rewelacja. 


Maseczka Skin79 Jeju Jelly Mask jest przegenialna! Mogę śmiało powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych jak nie najlepsza maseczka w płacie jaką miałam okazję używać. Jest bardzo mocno nasączona esencją, a w opakowaniu jest jej tyle, że spokojnie starczy na kolejne 2 tygodniu używania (sprawdziłam). Pięknie nawilża i regeneruje, a przy tym skóra nie jest lepka. Moja skóra czuła się genialnie, mimo że byłam po imprezie do rana. Maseczka theSaem to prezent przy zamówieniu z Jolse i powiem Wam, że była całkiem przyzwoita, bardzo dobrze wycięta i odpowiednio nasączona esencją, spodobała mi się na tyle, że zaczęłam przeglądać ofertę marki jeśli chodzi o maseczki w płacie. Maseczka Innisfree była naprawdę fajna, nie czułam tam zapachu truskawki, ale moja skóra czuła się po niej odprężona, nawilżona i miękka. Polecam.


Maseczki TonyMoly, zwłaszcza te oczszczające mogę Wam jak najbardziej polecić, pomogły mi się uporać z moimi rozszerzonymi porami i zanieczyszczeniami. Kiedy widzę, że moja skóra tego potrzebuje używam masek w płacie codziennie. 


O maseczkach TonyMoly Pokemon pisałam tutaj. Płatki pod oczy Efektima pokazywałam Wam wielokrotnie i używam ich bardzo często. Jeszcze żadne ich nie przebiły. Maska lawendowa Missha nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia, zwłaszcza przez to, że skóra się po niej bardzo kleiła i tak naprawdę nie mogłam stwierdzić czy stało się coś więcej niż to. Maseczka ogórkowa Holika Holika była naprawdę fajna, mam jeszcze jedną w zapasie i myślę, że jeszcze do niej wrócę, bo ładnie nawilża, daje skórze ukojenie i takie ochłodzenie. Ostatnią maseczką jest maseczka TonyMoly i jak na razie brokułowa jest najsłabsza z tych, które przetestowałam. Kupię je pewnie ponownie w tym secie i zużyję, ale fanką nie jestem.


I to już wszystkie produkty jakie ostatnio zużyłam, nie myślałam, że się tyle tego zbierze. Znacie coś z tych produktów? Jak Wam idzie zużywanie? Piszcie koniecznie.

Buziaki i udanego weekendu! :*

3 komentarze:

  1. Mam ogromną ochotę wypróbować TBS Camomile Silky Cleansing Oil, czytałam na jego temat wiele pozytywnych opinii. Świetne denko!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 U Vajlet , Blogger