maja 30, 2017

DENKO 3 #2017

Dzień dobry, witajcie! :)
Wszędzie mnie ostatnio mniej, ale jakoś nie mogę przysiąść i czegokolwiek zrobić. Być może brakuje mi motywacji, ale to nie tylko do pisania bloga, ale ogólnie do wszystkiego. Niestety teraz będę musiała się zmotywować, bo sesja zbliża się wielkimi krokami. Również wielkimi krokami zbliża się wesele mojej koleżanki i dawno nie byłam tak w czarnej ... no wiecie, a dlaczego to jeśli widziałyście ostatnie zdjęcie na instagramie to możecie się domyślić :) Mam dzisiaj dla Was post z dużym denkiem z dwóch miesięcy, zwłaszcza dużym jeśli chodzi o kolorówkę, a jak wiemy zużyć kolorówkę to nie taka prosta sprawa :D Jeśli chcecie dowiedzieć się o co uszczupliły się moje zbiory kosmetyczne to zapraszam dalej. 


Pierwszym produktem jest regenerujący szampon do włosów Pat&Rub, który jeszcze gdzieś tam był w czeluściach zbiorów, ale jako że kompletnie nie sprawdzał mi się do włosów dodawałam go do mojej mieszanki, którą używam do mycia pędzli, gdzie sprawdził się przyzwoicie. Przypominam, że marka Pat&Rub jest teraz dostępna jako Naturativ. Drugim produktem do włosów jest odżywka do włosów farbowanych L'Oreal Professionel (klik). Szampon jeszcze mam, natomiast odżywkę tak lubiłam używać, że było mi przykro kiedy się skończyła. Jeszcze nie wiem czy do niej wrócę, ale była to bardzo przyzwoita odżywka nawilżająca do włosów, która przepięknie pachniała.


Kolejnym produktem jest żel pod prysznic Fa Magic Oil, ale teraz już sobie kompletnie nie mogę przypomnieć o jakim był zapachu, ale ja produkty z tej serii lubię i czasem po nie sięgam, chociaż ostatnio przerzuciłam się na mycie mydłem, niemniej jak będzie w promocji to nie mówię, że się nie skuszę. Produkt, który stał bardzo długo w łazience to żel do mycia Iwostin Sensitia, który zużyłam to mycia rąk, bo nie bardzo wiedziałam co z nim począć. Peeling, z którego na początku byłam bardzo niezadowolona, a to głównie przez jego bardzo wysoką cenę, bo jeśli dobrze pamiętam to Manna Scrub ze sproszkowanych pestek winogron kosztuje ok. 70 zł. Fakt, jest to produkt naturalny, z certyfikatami, nietestowany na zwierzętach, ale pierwsze co mnie zdziwiło to to, że jest praktycznie suchy, przez co wydawał mi się nie ścierać dobrze skóry, ale jak już nauczycie się z nim pracować to jest to naprawdę dobrze złuszczający i nawilżający peeling. Jednak moim zdaniem można znaleźć coś tańszego na rynku np. serdecznie polegam peelingi Hagi Cosmietics. 


Kolejnym produktem jest żel do higieny intymnej AA, który jako jeden z niewielu drogeryjnych, nie ma na drugim miejscu w składzie SLS, tylko ciut dalej. Obecnie przerzuciłam się na naturalną pielęgnację, ale jeśli chodzi o produkty dostępne w drogerii to ten Wam polecam, bo jest delikatny i nie podrażnia. Co do aloesowego dezodorantu Rexona jest naprawdę bardzo fajny, jednak chyba bardziej go lubiłam na zimę. Mam jeszcze jedno opakowanie, które na pewno zużyję, bo ładnie pachnie, całkiem dobrze chroni i nie podrażnia.


Tak jak wspominałam zaczęłam z powrotem używać kostek do mycia i jedna, którą mam w użyciu to Nesti Dante, którą dostałam. Niestety mimo, że jest to produkt naturalny o dobrym składzie to wysusza skórę, więc do niej nie wrócę, myć myje, gdyby jeszcze nie wysuszała. Kolejnym produktem to kultowy słoiczek balsamu do ust Tisane. Najlepszy balsam do ust bez dwóch zdań, bije Carmex na łeb na szyję. Zużyłam także czarną pastę do mycia zębów Manna Cosmietics, która była bardzo dobra, naturalna, dobrze myła zęby i odświeżała, ale tyle ile bałaganu robiła przy tym to chyba wolę normalne pasty, a poza tym jej cena nie zachęca. 


Dużo w tym razem jest pielęgnacji twarzy. Hydrolat lawendowy ZSK zużyłam do połowy i dalej nie byłam w stanie wytrzymać zapachu, bo czuć to rzepą, no dramat! To nie ma nic wspólnego z zapachem pięknej lawendy, a wychodzę z założenia, że pielęgnacja ma być nie tylko skuteczna, ale ma być przyjemna, a tutaj niczego z tych dwóch rzeczy nie uraczycie. Kolejny produkt to tonik Pat&Rub, który też nie pachniał pięknie, ale dało się to przeżyć, bo nie był zły, bardzo przyjemnie odświeżał skórę, ale z niego to był dziwak, bo pienił się, tak dobrze czytacie. Do tego potrafił pienić też kolejne produkty, więc na pewno do niego nie wrócę. Ostatni tonik to produkt z Organique Eternal Gold, który był naprawdę rewelacyjny, pięknie pachniał, bardzo ładnie odświeżał skórę i nawilżał, warto się nim zainteresować. 


Produktem do pielęgnacji, który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył jest TBS Olis Of Life intensywnie rewitalizujący olejek do twarzy, który pięknie nawilżał cerę, koił, dodawał jej blasku i nie przetłuszczał, stosowałam zazwyczaj na wieczór i byłam bardzo zadowolona, kto wie, może jeszcze się spotkamy. Zużyłam także maseczkę TBS British Rose (klik), którą tak lubiłam, że jak widzicie skończyła się. Do tej maseczki jeszcze kiedyś wrócę, chociaż mam wrażenie, że na początku działa lepiej niż pod koniec, być może za często jej używałam i nie dawała już takich efektów, nie mniej jest to bardzo ładnie odświeżająca i nawilżająca maska. Produktem, który był u mnie bardzo długo, ale nie dlatego, że był zły, tylko z powodu jego wydajności jest peeling enzymatyczny Organique (klik), który jest idealny do cery wrażliwej, bardzo ładnie złuszcza skórę, a przez to, że jest to produkt, z którego efektami trzeba trochę poczekać mam wrażenie, że dłużej te efekty są widoczne. Bardzo dobry produkt, który z czystym sumieniem mogę Wam polecić. Ostatnim produktem jest maseczka Clinique Overnight Moisture Surge czy jakoś tak (klik), której zostało mi malutko, ale niestety skoczyła się data ważności, co prawda można powiedzieć, że 95% z niej zużyłam. Dobra całonocna maseczka, ale już do niej nie wrócę, bo po prostu po takim czasie zdążyła mi się znudzić. 


Pierwszego produktu niestety muszę się pozbyć, bo to co robił to dramat, a niestety jest bardzo bardzo drogi, mowa o podkładzie Laura Mercier Smooth Flawless Finish Fluide (klik), okropnie wyglądał na mojej skórze, nie polubiliśmy się i na pewno do niego nie wrócę. Krycie ma raczej słabe, nieestetycznie wchodzi w pory i podkreśla suche skórki. Kolejny produkt to pomadka GR Matt Lipstick Crayon nr 11 (klik). Bardzo ładny dzienny kolor, przyjemna formuła, bardzo łatwa do poprawek, dość trwała, komfortowa na ustach, lubię je i być może jeszcze do nich wrócę, póki co mam jeszcze dwie inne z tej serii. Rozświetlacz Lovely Gold Highliter to już produkt kultowy (klik), a jego recenzja to jeden z najczęściej wyświetlanych postów. Piękny, delikatny złoty kolor, który wygląda bajecznie na policzkach, w zasadzie powiedziałabym, że jest bardziej szampański niż złoty. Używałam go bardzo długo, niestety końcówka mi się wysypała, ale produkt tani jak barszcz, dostępny w każdym Rossmannie, jeśli jeszcze nie znacie koniecznie musicie nadrobić zaległości. Puder do brwi theBalm Brow Pow (klik) również bardzo długo mi towarzyszył i bardzo go lubiłam, raczej do niego nie wrócę, ale jest to rewelacyjny produkt, jeśli macie minimalnie cieplejsze włosy spisze się u Was rewelacyjnie. Puder Infallibe L'Oreal w zasadzie dopiero zużywam, bo to opakowanie mi się rozwaliło, a zużyłam puder Ecocera, do którego przesypałam ów puder, co do pudru bambusowego Ecocera to naprawdę nie rozumiem fenomenu, jak dla mnie za krótko trzymał mat i potrafił dać efekt płaskiego matu, niestety, a szkoda, bo to również tani produkt. Ostatnim produktem są rzęsy Secret Lashes dla Intimissimi, które były rewelacyjne, dostałam je kiedyś jako gratis do zakupów i bardzo żałuję, że na stronie producenta ich nie można dostać. 


Sole do kąpieli Knepp są bardzo przyjemne, zwłaszcza zapach melisa i lawenda, gdzieś w zapasach mam jeszcze jedną, na pewno jak zrobi się chłodniej to do nich wrócę. Płatki pod oczy Efectima naprawdę lubię i z czystym sumieniem mogę Wam polecić, dobrze nawilżają i zmniejszają opuchliznę, zresztą w denku pojawiają się bardzo często. Płatki pod oczy Perfecta odpuściłabym sobie, bo niczego mi nie urwały. 


Szybkie rozeznanie, maski Mizon z propolisem i zieloną herbatą bardzo serdecznie Wam polecam, jedyna maska Mizon, po którą nie sięgałabym to ta z lawendą, bo ma dziwną płachtę i nie robi niczego nadzwyczajnego. Maska Skin79 Bubble bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Skóra jest pięknie oczyszczona, a przy tym jej nie ściąga. Maseczka Etiude House była dodatkiem do mojego zamówienia z jolse.com. Czuć było alkohol i kompletnie nic nie zrobiła, zresztą tak samo jak maseczka panda ze Skin79.


Ostatnie maseczki to takie, o których nie mam zdania, przynajmniej na razie. Nie były złe, ale również szału nie zauważyłam, nie odradzam ani nie polecam.

Uf i to już wszystkie zużycia. A jak tam u Was? Zużywacie wszystko na bieżąco? Znacie coś z tych produktów? Coś Was zaciekawiło?
Piszcie koniecznie, buziaki! :*

11 komentarzy:

  1. ze ZSK polecam hydrolat z kwiatu pomarańczy. zapach ma piękny i wcale nie drażni on:) choć ta lawenda też mi się podobała xd obserwuję z miłą chęcią i zapraszam serdecznie do siebie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D być może jeszcze coś spróbuję, na razie zostałam trochę zniechęcona :(

      Usuń
  2. super denko :D Ja chyba nigdy nie zużyję rozświetlając z lovely za rzadko się maluję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja mam multum rozświetlaczy, a to był chyba mój drugi rozświetlacz w życiu i czas był na niego :D

      Usuń
  3. U mnie ten tonik AOX jakoś w połowie zaczął się pienić ogromnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak? U mnie od początku, ale to nie było bardzo duże, jednakże występowało ;/

      Usuń
  4. Podobno puder bambusowy nie wchłania tak sebum jak ryżowy. Ja zużywam drugie opakowanie ryżowego ecocery i jak na razie jestem zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, dobrze wiedzieć, będę miała to następnym razem na uwadze :) Na razie mam tyle zapasów, że muszę je zmniejszyć :D

      Usuń
  5. Widać, że maseczkowa z Ciebie dziewczyna ;);) dużo zużyłaś pielęgnacji :) Szczególnie zaciekawiła mnie maska z TBS, bo The Body Shop to jedna z moich ulubionych marek kosmetycznych, a z serii różanej jeszcze nic nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj bardzo :D Zamówiłam teraz mnóstwo koreańskich maseczek, których używania nie mogę się doczekać. A co do maseczki to polecam z czystym sumieniem :)

      Usuń
  6. miałam ten szampon z Pat&Rub, u nie też przyzwoicie się sprawdzał.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 U Vajlet , Blogger